Droga z Vegas do San Diego zajęła nam prawie cały dzień. Nevada w okolicach Las Vegas jest pustynią górzystą, porośniętą jest niską, kępiastą roślinnścią. W całym stanie hazard jest legalny, więc mijane po drodze zajazdy czy stacje benzynowe dodatkowo oferują możliwość grania za niewielkie stawki. Pustynia stopniowo stwała się coraz bardziej piaszczysta, a temperatury sięgały 115 st. F. Następnie przejechaliśmy przez Rocky Mountains i skierowaliśmy się do San Diego. Miasto jest przeogromne, jechaliśmy 8 pasmowym freewayem, bardzo tlocznym. Pierwsze wrażenie było niekorzystne, tym bardziej,że w hotelu po raz pierwszy nie ma darmowego internetu, a na śniadanie jest tylko kawa i herbata i trudno tu trafić ze zjazdu z autostrady. Jednak samo miasto nas zachwyciło. To tutaj w XVI w. przybyli konkwistadorzy, i zakonnicy, którzy założyli tu pierwsze misje. Na wybrzeżu przycumowanych jest kilka zaglowców, lodzie podwodne i lotniskowiec USS Midway będący obecnie muzeum. Z portu dobrze widaćCoronado, wyspę w zatoce słynącą z plaż, których zrsztą w całym mieście jest kilka. Wielką atrakcją jest Balboa Park, z zachowaną zabudową z czasów hiszpańskich. Dodatkowo trafiliśmy na festyn policyjny, organizowany na rzecz rannego policjanta. Załapaliśmy się na hamburgery, które zrobione osobiście przez policjantów na grillu smakują zupełnie inaczej. Soczyste mięso obłożone świeżym pomidorem, ogórkiem konserwowym, kruchą sałatką i czerwoną cebulą w grillowanej bułce niestety bardzo nam smakowało, bo w niczym nie przypominało kupowanych fast foodów. Czuliśmy się trochę dziwnie w otoczeniu mundurowych ale było to ciekawe doświadczenie, grała muzyka, były pokazy... Park Balboa jest przepiękny. Wieczorem wybraliśmy się na zwiedzanie starego miasta, też było fantastycznie. W knajpkach na powietrzu, na wielkich gitarach grali Meksykanie. W sklepikach kolorowo i co ciekawe trochę mrocznie, bo wszędzie powtarzał się motyw kościotrupów poprzebieranych w kolorowe stroje. Generalnie San Diego jest niezwykłe i warte polecenia. A na zakończenie dnia z okien hotelu widzieliśmy pokaz fajerwerków. Jutro rano ruszamy na plażę a potem znowu do Los Angeles.